Poetom Jestem!

Sztuka S³owa

  • Nie jesteÅ› zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

Ogłoszenie


#1 2010-07-24 23:05:35

 Mayu

Tworzyciel Ba¶ni

Zarejestrowany: 2010-07-23
Posty: 8
Punktów :   

Przygoda na statku

Thausand Sunny Go dobi³a do brzegu. Tyle razy ju¿ znajdowali siê w takiej sytuacji, ze ka¿dy wiedzia³, co ma robiæ. Gdy jedna osoba wi±za³a ¿agle inna opuszcza³a kotwice. Przygotowanie do opuszczenia statku zajê³o nieca³e 15 minut.
-Oi! Chodzicie tu wszyscy- zawo³a³a Nami. Z nawigatorem nie by³o sensu siê kluci. Natychmiast za³oga zjawi³a siê na g³ównym pok³adzie.
-Nami, cos siê sta³o?- Zapyta³ Luffy
-Poniewa¿ dobili¶my do tej wysepki, która wskaza³ Log, musimy zej¶æ na lad.- odpowiedzialna- Tym razem na Sunny zostan± dwie osoby.
-Dlaczego a¿ dwie?- zdziwi³ siê Chopper.
-Bo jakby¶ zosta³ ty, Usopp albo Brook umarliby¶cie ze strachu.
-Ja na pewno bym umar³- odpar³ Brook. Po chwili doda³- Przecie¿ ja ju¿ nie ¿yje! Skull Joke!
-Czy sadzisz ze jestem tchórzem?? Nami!!- krzykn±³ Chopper zmieniaj±c siê w swoja bardziej ludzka formê.
-O Matko! Co to jest?- krzyknê³a pomarañczowow³osa wskazuj±c na lad.
-Aaaaa! Zoro ratuj mnie- powiedzia³ doktor kryj±c siê za jego plecami.
-O tym mówi³am- podsumowa³a- Wiec wracaj±c do tego, co mówi³am. Dwie osoby musza zostaæ na statku.
-W, jaki sposób bêd± wybrane?- zainteresowa³ siê Franky
-Bêdziemy ci±gn±æ losy. Dwie osoby, które wyci±gn±³ najd³u¿sze patyczki zostaj±. Eto.. Sanji-kun, dlaczego siê ¶linisz?
-To bêdzie dla mnie zaszczyt, je¶li zostanê z tob± na statku Nami-swan~- odpowiedzia³
-¦lina pociek³a ci na koszule, zboczeñcu- powiedzia³ z powaga Zoro.
-Cos ci siê nie podoba, Brokule?
-Tak, twoja twarz.
Po tych s³owach zaczêli siê biæ. By³o to normalne zjawisko. Bili siê zawsze i o wszystko.
-Zachowujcie siê jak ludzie cywilizowani! Macie natychmiast przestaæ!- krzycza³a na nich.
-Nami, daj mi proszê te patyczki- odpar³a Robin- Pozwól ze ja je potrzymam. Un Flower!
Robin jako posiadaczka mocy Diabelskiego Owocu zmaterializowa³a na pok³adzie dodatkowa rêkê.
-I ju¿- doda³a z u¶miechem- Teraz losowanie bêdzie sprawiedliwe

Kiedy tamci dwaj siê bili, pozostali siêgnêli po losy. W rêce zosta³y tylko dwa.
-Zoro, Sanji pospieszcie siê, nie wiemy ile czasu potrzebuje Log ¿eby siê ustawiæ.
Zoro schowa³ swoje miecze, Sanji zapali³ papierosa.
-Tym razem ci siê upiek³o, zieleniaku.
-Którego¶ dnia ciê zabije.
Podeszli do reszty. W tym samym momencie z³apali za patyczki. Poci±gnêli. Gdy p³atki z rêki Robin opad³y okaza³o siê, ze…
-Jakim cudem to jest jeden patyk- protestowa³ kucharz- Przecie¿ to niesprawiedliwe!
Oczami wyobra¼ni widzia³ jak jego marzenie uleg³o zniszczeniu.
-Mi tez siê to nie podoba. Ale takie jest przeznaczenie. I jak bolesne by nie by³o musimy je przyj±æ jak mê¿czy¼ni- odpar³ samuraj.
Tak siê z³o¿y³o, ze wyci±gnêli ten sam patyk. By³ on najd³u¿szy wiec obaj musieli zostaæ na pok³adzie. Od jakiego¶ czasu k³ócili siê. Dokuczali sobie, przezywali, zadawali rany. Jednak, gdy ten drugi znajdowa³ siê w niebezpieczeñstwie zjawiali siê na pomoc. Wymy¶lali pó¼niej jak±¶ wymówkê. Ze niby znale¼li siê tam przypadkiem lub k³ócili siê o to ze dana osoba by³a za s³aba ¿eby siê obroniæ.
-Dobra napiszcie, co chcecie kupiæ na wyspie- powiedzia³ Luffy- Za jakie¶ trzy góra cztery godziny bêdziemy.
W tym czasie Nami podesz³a do Robin.
-Oi Robin. Nie wiem jak to siê mog³o staæ. Przecie¿ losy by³y rozdzielone.
-Powiedzmy, ze to bêdzie dla nich kara. Nastêpnym razem nie spó¼ni± siê na glosowanie- powiedzia³a ¶miej±c siê.

Pól godziny pó¼niej wszyscy byli gotowi do wymarszu.
-Tylko nie rozwalcie statku.
-Sanji, w kuchni gotuje siê wa¿ny dla mnie wywar. Zamieszaj go czasem, dobrze?
-Nie dotykajcie mojej coli.
-Zoro mo¿e by¶ z³owi³ jak±¶ rybkê?
-Nie.
-Czy mogê liczyæ na naostrzenie mojego miecza?
-Jasne.
-Milej zabawy, ch³opcy.
-Nied³ugo wrócimy.
I poszli zostawiaj±c ich samych na tym wielkim statku. Zoro jak zawsze usiad³ na pok³adzie. W tej chwili czy¶ci³ i ostrzy³ miecz Brook'a. Sanji znikn±³ gdzie¶ w czelu¶ciach kuchni. Co jaki¶ czas s³ychaæ by³o krzyk mewy lub uderzenie wody o burtê.

Minê³o kilka godzin a za³oga nie wraca³a. Po zakoñczonej pracy nadszed³ czas na odpoczynek. U S³omianych Kapeluszy, ka¿dy mia³ swoje miejsce. Ka¿dy posiada³ swój ulubiony kat gdzie wszystkie zmartwienia i stres z niego uchodzi³y. Zielonow³osy spal smacznie na g³ównym pok³adzie. Jego miecze by³y oparte o ¶ciankê. Tylko jeden z nich trzyma³ przy sobie. Ten, który dosta³ od dziewczyny, której nigdy nie pokona³ i która kocha³. Obudzi³ siê s³ysz±c kroki. Nie otwiera³ jednak oczu. Nie czu³ takiej potrzeby. Owe kroki nale¿a³y do jednej osoby.
-Czego chcesz Brewka?- Zapyta³ leniwie otwieraj±c jedno oko.
-Trochê szacunku, gdy zwracasz siê do ksiêcia.
-Chyba ksiêcia zboczeñców. Po cos przylaz³?
-Chce by¶my na kilka minut zakopali topór wojenny.- Sanji zapali³ papierosa. Przynosi ze sob± tace, na której stal kieliszek.
-HA! A to niby, czemu?
-Poniewa¿- wypu¶ci³ dym- W³a¶nie skoñczy³em nowego drinka i kto¶ go musi spróbowaæ.
-A niby, czemu to mam byæ ja?- Nie lubi³ jak siê go budzi³o. No chyba, je¶li chodzi³o o pobudkê do walki.
-Bo nikogo innego na statku nie ma.
Poda³ mu kieliszek.
-Dlaczego on jest zielony?- zapyta³ podejrzliwie- To jak±¶ aluzja do koloru moich w³osów?
Delikatnie wzi±³ naczynie i ostro¿nie pow±cha³ zawarto¶æ.
-Jak cos mi po tym bêdzie to ciê zabije- powiedzia³ po chwili. Upi³ trochê- A wiesz, ze dobre?
Wypij resztê.
-Na prawdê dobre.
W tym momencie przez jego cia³o przeszed³ jakby dreszcz. Ch³opak straci³ czucie i w³adze w rêkach i nogach, nie móg³ siê ruszaæ.
-Cos ty mi draniu zrobi³?
-Doda³em specjalny sk³adnik, który znalaz³em u Choppera- u¶miechn±³ siê wrednie- Na opakowani pisa³o, ze za kilka godzin czucie powinno wróciæ.
Wyrzuci³ niedopa³ek za burtê. Pochyli³ siê nad Zoro.
-Dlaczego to zrobi³e¶? To przez to glosowanie, tak? Wiesz dobrze ze nie mia³em na to wp³ywu.
-Zrobi³em to, dlatego…
Blondyn wpi³ siê w jego usta w namiêtnym poca³unku. Zielonow³osy oderwa³ siê od jego ust.
-Zabije ciê zboczeñcu! Zabije!- krzycza³
Kucharz po³o¿y³ mu delikatnie d³oñ na policzku.
-Wygl±dasz tak s³odko, kiedy siê z³o¶cisz. Nie martw siê. Za³oga nie wróci jeszcze przez kilka godzin. Dzwoni³a Nami, Luffy znowu narozrabia³.
Przytuli³ go.
-Jeste¶ skazany na mnie.
-Nie dotykaj mnie pervercie. Dotknij mnie jeszcze raz a ciê zagryzê!
W tym czasie blondyn powoli zacz±³ ¶ci±gaæ mu spodnie. Stan±³ nad nim i przyjrza³ mu siê krytycznie.
-Wiedze, ze ten lek zadzia³a³ równie¿ tutaj- za¶mia³ siê weso³o- Ale na to tez s± sposoby.
Z kieszeni wyci±gn±³ ma³e pude³eczko.
-Renifer mówi³, ¿eby tego nie u¿ywaæ, kiedy jest siê m³odym- wyj±³ jedna tabletkê u¶miechaj±c siê wrednie.
-Nie zmusisz mnie ¿ebym o za¿y³. Nie ma takiej opcji!- powiedzia³ zaciskaj±c usta.
-Nie by³bym tego taki pewien- powiedzia³ k³ad±c tabletkê na czubku jêzyka- Chyba znalaz³em sposób.
Mówi±c to poca³owa³ go w usta. Stara³ siê byæ delikatny a zarazem na tyle stanowczy by próbowaæ rozchyliæ jego wargi. Gdy mu siê uda³o to zrobiæ wsun±³ delikatnie jêzyk i umie¶ci³ lek w jego jamie ustnej. Trwa³ w tym poca³unku tak d³ugo a¿ obu zabrak³o powietrza. Zoro by³ zmuszony do po³kniêcia. Zarumienili siê lekko czuj±c ciep³o w dolnych partiach cia³a. Mia³ staæ siê ofiara gwa³tu. Wiedzia³ o tym doskonale jednak jego cia³o nie chcia³o siê poruszyæ. Trochê bal siê tego jednak na sama my¶l o zem¶cie jego dusza ¶piewa³a. Jako cz³owiek honorowy z godno¶ci± czeka³ na nastêpne wydarzenia.
-Nie bój siê. Bêdê delikatny- za¶mia³ siê blondyn, po czym po³o¿y³ mu rêkê na kroczu. Ch³opak przygryz³ wargê tak, ze po brodzie pop³ynê³a mu stró¿ka krwi. Sanji zliza³ ja pospiesznie. Powoli ca³owa³ jego usta schodz±c coraz ni¿ej. Na szyi zostawi³ ma³y czerwony punkcik. U¶miechn±³ siê widz±c swoje dzie³o, zacz±³ masowaæ jego podbrzusze. Zielonow³osy zamkn±³ oczy, nie móg³ patrzeæ na swojego oprawce. Próbowa³ tez ukryæ fakt, ze powoli zaczyna³y podobaæ mu siê pieszczoty. Tym czasem Brewka poliza³ go po czubku erekcji. Widz±c reakcje na ten ruch zacz±³ delikatnie poruszaæ rêk± by daæ kochankowi jak najwiêcej przyjemno¶ci. Co rusz zaciska³ i rozlu¼nia³ palce na przyrodzeniu ch³opaka. Po chwili do pieszczot do³±czy³ tez jêzyk. Pocz±³ li¿±c go po ca³ej d³ugo¶ci, przygryzaj±c gdzieniegdzie. S³ysz±c ciche jêki w³o¿y³ go ca³ego do ust ss±c lekko. Nie spodziewa³ siê, ze cia³o mê¿czyzny mo¿e byæ a¿ tak podniecaj±ce. Porusza³ rytmicznie g³ow±, u¶miechaj±c siê przy tym b³ogo. Zoro uchyli³ powieki, spojrza³ na niego zamglonym z rozkoszy wzrokiem, milcza³ jednak. Nie móg³ siê przyznaæ, ze poczynania jednego z cz³onków za³ogi tak bardzo mu siê podobaj±. Podniecony tym zdarzeniem kucharz zacz±³ ¶ci±gaæ spodnie, w których zrobi³o siê stanowczo za ciasno. Widz±c to zielonow³osemu serce zbi³o mocniej. „Czyli teraz mnie we¼mie" pomy¶la³. Tym czasem blondyn przy¶pieszy³ ruchy staraj±c siê doprowadziæ go do spe³nienia. Po nied³ugim czasie doszed³ prosto w jego usta. Ten po³kn±³ wszystko pos³usznie, u¶miechaj±c siê promiennie. Poca³owa³ go. Samurajowi by³o ju¿ wszystko jedno. Czul siê dobrze, chocia¿ do tej przyjemno¶ci doprowadzi³ go inny mê¿czyzna.

-Teraz przejdziemy do sedna zanim oba leki przestan± dzia³aæ- us³ysza³ glos przy swoim uchu.
-Rób, co chcesz zboczeñcu- odpowiedzia³.- Zabije ciê, kiedy tylko odzyskam czucie w rêkach. Wiec w³ó¿ tam to, co masz w³o¿yæ i radzê ci. Lepiej uciekaj.
-A, kto ci powiedzia³, ze chce ci cokolwiek gdziekolwiek wk³adaæ?
W powietrzu unosi³ siê s³odki zapach perfum.
-Jeste¶ zboczeñcem…- nie dokoñczy³ swojej wypowiedzi gdy¿ poczu³ na swoim penisie delikatny u¶cisk.
-Ten olejek kupi³em w Alabastrze. Jak zapewnia³a sprzedaj±ca to dobry afrodyzjak.
-Ej.. Zaraz! Co ty chcesz zrobiæ?
-Zgadnij- u¶miechn±³ siê lubie¿nie, kieruj±c jego mêsko¶æ ku swojej dziurce, Powoli wprowadza³ ja w siebie by z³agodziæ ból. Gdy skoñczy³ ta czynno¶æ poruszy³ siê lekko jêcz±c z bólu. Mia³ uczucie, ze jest rozrywany jednak nie przestawa³.
Zoro patrzy³ na to z niedowierzanie. Ruchy ch³opaka sprawi³y, ze czuj siê cudownie jednak by³ bierny. Sanji przy¶pieszy³ ruchy. W tym momencie Marimo popchn±³ go tak by opad³ plecami o pok³ad. Opar³ jedna rêkê na jego klatce piersiowej przyciskaj±c go do pod³o¿a. £apa³ ciê¿ko oddech.
-Jakim cudem ty siê ruszasz??
-My¶la³e¶, ze jakimi¶ zió³kami mnie sparali¿ujesz?
-To znaczy…- blondyn siê zarumieni³- Ze ci siê podoba³o.
Zielonow³osy wyplu³ cos na pok³ad.
-Twoja tabletka- mówi±c to poca³owa³ go namiêtnie w usta. Druga rêk± zerwa³ z niego koszule i marynarkê. Poruszy³ siê w nim gwa³townie.
-To za to, ze mnie wykorzysta³e¶- wysapa³- A to.
Zrobi³ mu du¿a malinkê na piersi.
-Za to, ze próbowa³e¶ mnie uwie¶æ drinkiem.
Porusza³ siê w nim coraz szybciej. Nie, dlatego, ze chcia³ go ukaraæ. Raczej, dlatego, ze widzia³ ile przyjemno¶ci mu to sprawia. Ch³opak o jasnych w³osach jêcza³ rozkosznie. Zacz±³ zaciskaæ i rozlu¼niaæ miêsnie, by sprawiæ temu drugiemu przyjemno¶æ. Jedna rêk± Zoro z³apa³ za jego cz³onek, masuj±c go i zaciskaj±c na nim palce. Ich jêki by³o s³ychaæ na ca³ym pok³adzie. Kochali siê d³ugo. Co chwile, który¶ z nich westchn±³ g³o¶niej sprawiaj±c tym samym przyjemno¶æ kochankowi. W koñcu doszli w krótkim, urwanym krzyku. Zmêczeni le¿eli na trawie oddychaj±c ciê¿ko.
-I, co teraz powiesz, zboku?- Zapyta³ wychodz±c z niego.
Blondyn milcza³ zarumieniony. Nie tego siê spodziewa³ po tym brutalnym i gwa³townym cz³owieku.
-Ubieraj siê- poleci³ Roronoa- Za chwile tu bêd±.
-Sk±d.. Sk±d wiesz?- Zapyta³ Sanji wci±gaj±c spodnie.
-Bo s³ychaæ jak kapitan siê drze. Idê do siebie, jakby mnie szukali- odpowiedzia³ zabieraj±c ze sob± miecze. Podczas tej rozmowy zd±¿y³ siê ju¿ ubraæ. Wspina³ siê po drabince, gdy us³ysza³.
-Oi, je¶li chodzi o to.. No wiesz.
-To byk pierwszy i ostatni raz. Spróbuj znowu tej sztuczki a naprawdê ciê zabije.

Mówi±c to wszed³ na bocianie gniazdo. Zamkn±³ drzwi i pad³ jak d³ugi na pod³odze.
-Cholerny zboczeniec. Cholerne zio³a i cholerny drink- powiedzia³, po czym zasn±³. Oczywi¶cie, ze zio³a zadzia³a³y, ale nic nie mo¿e siê liczyæ z jego brutalna si³±. Z do³u dobiega³y d¼wiêki rozmów. Za³oga wróci³a na statek. Zszed³ dopiero po wo³aniu na posi³ek. Byli kochankowie nie unikali siê. K³ócili siê jak zawsze. Nigdy ju¿ nie wspominali tego wydarzenia. Nigdy ju¿ do tego nie wracali.

KONIEC


Pisarz jest jak kurczak w pomarañczach. Za du¿o s³odyczy psuje potrawê.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.030 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rapforlife.pun.pl www.serwer-azalia.pun.pl www.hewito.pun.pl www.pokemon-fan-game.pun.pl www.oroboros.pun.pl